Spis treści
CrossFit coraz popularniejszy.
Wraz ze wzrostem popularności CrossFit w Polsce rośnie również ilość jego fanatyków. I tak jak w każdym innym przypadku fanatycy moga odstraszać tych, którzy chcą poznać z czym mają do czynienia. Jeśli byłeś po raz pierwszy w życiu w boxie CrossFit i poczułeś się źle, to znaczy, że coś w nim jest nie tak. Elitarny CrossFit dla wybranych? CrossFit jest dla wszystkich i do wszystkich powinien być skierowany.
CrossFit to nie zawody.
Jest tak, że zapalona społeczność CrossFit żyje zawodami. Szczególnie trenerzy. Jedna z podstawowych zalet CrossFit może jednak stać się jego wadą. Dzieje się tak wtedy, kiedy parcie na zawody jest tak duże, że potencjalny uczestnik zajęć, taki który spędza 8 godzin w pracy przed komputerem, myśli, że jeśli nie startuje w zawodach to jego cele są błahe, a co gorsza on sam czuje się z tym gorzej. Nie można doprowadzać do sytuacji w której ktokolwiek poczuje się gorzej na sali CrossFit. To jest Twój trening i Twoje cele. To co robi osoba koło Ciebie to inna historia i trzeba skupiać się na sobie. Startowanie w zawodach lub oglądanie tego co można osiągnąć trenując, jest świetną motywacją, jednak zawody CrossFit to nie cały świat. Trzeba o tym pamiętać, szczególnie, że zbliżają się OPEN (kwalifikacje do mistrzostw świata CrossFit).
CrossFit to nie tylko PR-y (prywatne rekordy).
Istnieją na tym świecie osoby dla których wynik w zarzucie albo rwaniu nie ma znaczenia. Serio. Istnieją. Dla takich osób znaczenie może mieć to, że po prostu lepiej się czuje po treningu, nie bolą go plecy podczas jazdy samochodem czy przy biurku lub łatwiej, dzięki treningowi, zasypia wieczorem. Wszystkie te rzeczy są całkowicie wystarczającym celem do trenowania. Jeśli ktoś nie chce nie musi myśleć o PR, nie musi myśleć o zawodach. Bierze z treningu CrossFit to co potrzebuje i tyle ile mu wystarcza. Mama, która chce wrócić po ciąży do formy czy ktoś kto ma nadwagę i chce ją zrzucić są tak samo ważni na sali jak Rich Froning (mistrz świata CrossFit).
To co masz na nogach nie ma znaczenia.
Dysputy na temat butów w środowisku CrossFit nie mają końca. Nowy model obuwia na sali przyciąga więcej uwagi niż nie jedna piękna dziewczyna. Dla mnie jest to całkiem zrozumiałe. Jeśli mam swoje hobby to chce w nie inwestować. Dlatego w przypadku treningu CrossFit, jeśli mogę mieć buty w których lepiej się trenuje to dlaczego nie. Twój pieniądz rób z nim co chcesz. Kto ma buty za 500 zł, świetnie. Widocznie je chciał, stać go na nie i lepiej się w nich czuje. Nie odbierajmy mu tego. Jednak nie to ma znaczenie. I znów tak jak powyżej chodzi jedynie o to, aby nie dać innym do zrozumienia, że są gorsi. Kupienie lifterów (buty do podnoszenia ciężarów) nie poprawi techniki tylko sprawi, że będzie nam wygodniej. Wymiana tenisówek na Nano nie spowoduje, że DU (podwójny obrót skakanki z jednym podskokiem) będą nam lepiej wychodziły tylko będziemy lepiej się w nich czuli. Ile jest w tym placebo naprawdę mnie nie interesuję, bo uważam, że nawet jeśli tak jest to trzeba z tego korzystać.
Box z boxem żyją dobrze.
Poruszę tutaj kontrowersyjny temat. Niestety czasem jest tak, że jeden box z drugim mogą się nie lubić. Smutne jest to, kiedy nie lubią się uczęszczający do boxu. Dlatego jest to smutne, ponieważ jest to sztucznie napędzana rywalizacja. Oczywiście, że właściciele boxów są dla siebie konkurencją. Jeśli właścicielem boxu jest trener, to z innym właścicielem, również trenerem, są dla siebie konkurencją i pewnie za sobą nie przepadają. Niestety biznes is biznes. Wcale nie piszę, że to jest regułą, ale może się tak zdarzyć. Bez względu na to zapewniam was, że trenerzy z boxów w całej Polsce naprawdę się lubią, nie uważają się za konkurencję i bardzo chętnie robią ze sobą treningi.
Postanowienia końcowe.
Wszystko co napisałem powyżej odnosi się tak naprawdę tylko do tego, aby:
po pierwsze nie oceniać,
po drugie nie sprawiać aby ktoś poczuł się gorzej,
po trzecie nie przejmować się tym co robią inni,
po czwarte mieć otwartą głowę na innych i to czego potrzebują.
W Stanach Zjednoczonych powoli wytwarza się bardzo ciekawe zjawisko. Jeszcze minie pewnie dużo czasu zanim stanie się tak w Polsce, szczególnie, że CrossFit jest na początku swojego rozwoju. Jednak chodzi mi mianowicie o to, że za oceanem wytwarza się ideologia nie konkretnego treningu tylko treningu samego w sobie. Coraz popularniejsze są miejsca, gdzie na jednej sali ktoś ćwiczy CrossFit, a inna osoba kulurystykę. Jedna osoba zarabia miliony, a koło niej ćwiczy koś kto roznosi gazety aby zarobić na karnet. Koło siebie ćwiczy 17 letni chłopak, który dopiero zaczyna i profesjonalny kulturysta czy zawodnik CrossFit.
Tolerancja. Jej wszystkim życzę 🙂