Nasze życie to nie jest prosta, a to co się w nim dzieje i to jakie mamy na dany moment możliwości cały czas się zmienia. Tak jak zmieniają się nasze priorytety, tak też zmienia się to, na co jesteśmy w stanie poświęcić swój czas. Jeśli przez ostatnie kilka lat trenujemy, powiedzmy 4 razy w tygodniu, to osiągnięcie czegoś więcej, będzie wymagało zmiany. Tak samo jeśli był w naszym życiu czas w którym trenowaliśmy bardzo ostro, mieliśmy znakomitą formę, ale teraz nie mamy czasu na 6 treningów w tygodniu, to również coś będziemy musieli zmienić.
Cały czas słyszę, że ktoś “wraca do treningów”. Sam przez ostatnie kilka miesięcy nie raz to powiedziałem, myśląc, że w końcu uda mi się trenować codziennie tyle ile kiedyś. Jednak brutalna rzeczywistość jest takla, że mi się nie uda. Nic z tego nie będzie, bo moje życie wygląda inaczej niż rok temu, a moje priorytety zdecydowanie się zmieniły. Zamiast każdego dnia być sfrustrowanym, że nie uda mi się wykonać odpowiedniej pracy, postanowiłem dostosować swoje metody. Jeśli nie mogę robić tego co kiedyś, aby po prostu dobrze czuć się w swoim ciele, to znaczy, że muszę zmienić metody, z których do tej pory korzystałem.
Mój przepis na formę był dość prosty, choć teraz niestety jest już niewykonalny.
1. Wstawałem każdego dnia koło 6:00 i prowadziłem treningi.
2. Koło 12:00 kładłem się na godzinę drzemki.
3. O godzinie 13:00 zaczynałem swój trening, który trwał do 16/17.
4. O godzinie 17:00 otwierałem okno i pochłaniałem około 1500/2000 kalorii w zależności od tego jak się czułem
5. O godzinie 18:00 szybka sauna na 10 minut, prysznic.
6. Następnie w zależności od dnia, treningi, jakieś wyjście, relaks.
7. Do godziny 20/21 starałem się pochłonąć całe 2500/3500 kalorii.
8. Kładłem się zazwyczaj koło 23:00, czasem później.
Piękne życie, jednak dla przeciętnej osoby praktycznie nie do wykonania. Po pierwsze nikt nie ma czasu na drzemki w ciągu dnia, po drugie nikt nie trenuje po kilka godzin dziennie, a po trzecie wieczorem większość jest już tak zmęczona, że nie ma ochoty dosłownie na nic. Do tego dochodzą obowiązki związane z rodziną, swoimi pupilami czy dziećmi, co prowadzi do tego, że każda godzina w ciągu dnia jest starannie zaplanowana.
Jeśli do te pory stosowaliśmy formułę, która się sprawdzała, a nasze życie się zmieniło, nie możemy dążyć do jej ponownego stosowania, ale do jej zmiany. Najgorzej jest wtedy, kiedy jesteśmy tak sfrustrowani brakiem czasu i możliwości, że całkowicie odpuszczamy. Jeśli nie możemy robić tych 3, 5 czy nawet 6 treningów, to odpuszczamy, a motywacja spada do zera. Mówimy wtedy, że się za siebie zabierzemy i kiedyś wrócimy. Gówno prawda. Nie wrócimy, a tygodnie, miesiące, lata będą mijać, a my obudzimy się 10 lat starsi, w złej formie i z wielkimi wyrzutami oraz mnóstwem problemów zdrowotnych.
Co więc zrobić, że nie wracać cały czas do formy tylko znaleźć sposób na jej ciągłe utrzymanie?
1. Pierwsza sprawa to szczera odpowiedź na to, ile czasu jesteśmy w stanie poświęcić na treningi. Nie oszukuj się i nie gadaj, że trenujesz 5 razy w tygodniu, kiedy tego nie robisz i nie jesteś w stanie tego robić. Możesz iść do boxu czy na siłownię tylko 3 razy w tygodniu? W takim razie rób to 3 razy w tygodniu, ale regularnie. Nie męcz się z myślą, że nie możesz więcej, tylko się z tym pogódź i rób tyle na ile masz czas.
2. Druga sprawa to podzielenie aktywności również na jej inne formy. Rozumiem, że możecie nie mieć czasu wybrać się do boxu, dojechać, zrobić trening, przebrać itd. Uważam, że CrossFIt to najlepsza metoda treningowa na świecie. Sylwetka w CrossFit wygląda genialnie, a ja całe życie, nawet przed poznaniem CrossFit trenowałem w podobny sposób. Dlatego zamiast 5 czy 6 treningów CrossFit, może masz czas wyjść na 30 minut po pracy pobiegać. Może masz czas na trening, tylko musisz zmniejszyć czas zbierania się, zoptymalizować drogę lub znaleźć box bliżej. Kiedy masz więcej czasu wybierasz się do swojego ulubionego boxa, gdy jest go mniej, do boxu za rogiem. Możliwości są teraz nieograniczone. Nie szukaj wymówek, tylko rozwiązań.
3. Kolejna sprawa to to, co robimy na treningu. Idealnie było gdy przez godzinę robiłem same ciężary, następną godzinę poświęcałem na WOD-y, a ostatnią na gimnastykę. Czasy się zmieniły i muszę z treningu wyciągać 100 procent. Z niektórych rzeczy muszę zrezygnować, inne dodać. Skupiam się na tym co daje najlepsze efekty. Niektóre rzeczy zajmą mi teraz dłużej, a niektóre będę musiał robić częściej. Wyciskaj ze swojego treningu sto procent. Rób to co dla ciała i głowy jest najlepsze. Jeśli jesteś facetem bardziej opieraj się o siłę, jeśli kobietą, skupiaj się na wydolności. Pamiętaj, że moim celem nie jest generalizowanie, tylko pokazanie, żeby robić to co dla Ciebie najlepsze.
4. Kolejny punkt to sprawa naprawdę kontrowersyjna. Jeśli nie mogę trenować tyle co wcześniej, to również nie mogę jeść tyle co wcześniej. Kiedyś 4 tysiące kalorii to była pestka. Tak, zdarzało mi się jeść niezdrowe rzeczy więcej niż raz w tygodniu. Niestety muszę o tym zapomnieć. Mam zdrowe relacje z jedzeniem, więc tzw. “cheat meale” dalej stosuje, ale dużo rzadziej niż kiedyś. Liczbę kalorii również musiałem obniżyć. Jedzeniem jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wszystko. Jeśli nasze ciało nie cierpi na zaburzenia i nie choruje, to naprawdę dietą osiągniemy wymarzoną sylwetkę, a przynajmniej zrobimy pod nią podstawę. Nie chodzi przecież tylko o to żeby schudnąć. Podkreślam, jeśli nie mogę trenować tyle co wcześniej, nie wpieprzam tyle co wcześniej.
5. Piąta sprawa to sen. Każdy z nas się starzeje i każdy z nas regeneruje się coraz gorzej. Kiedyś 5 godzin snu to był standard i mogłem normalnie funkcjonować. Teraz potrzebuje 8 godzin dziennie i koniec. Nie stosuje za to drzemek w ciągu dnia. Wolę pospać godzinę dłużej, bo takie mam możliwości, niż spać w ciągu dnia, kiedy muszę być skupiony na tym co chce zrobić. Podkreślam, sen to podstawa do osiągnięcia wymarzonej formy. Tak samo w przypadku facetów jak i kobiet. Bez odpowiedniej ilości snu i regeneracji nic nie osiągniemy, nawet najlepszą dietą czy treningiem. SEN TO PODSTAWA.
6. Szósty czynnik to stres. Tak, wiem, że nie mamy czasem na niego wpływu, jednak mamy wpływ na to jak sobie z nim radzimy. Medytacja, coraz bardziej popularna na zachodzie może być rozwiązaniem. I nie chodzi tutaj o siedzenie po turecku wśród kadzidełek w zawiniętym prześcieradle. Chodzi o to, żeby choć na kilka minut dziennie, położyć się i nie myśleć o niczym. Zatrzymać pociąg myśli i chwilę skupić się na tym co się czuje, czego się doświadcza i to jak ciało dotyka powierzchni z którą się styka.
7. Przechodzimy do ostatniego punktu, ponieważ sposobem na stres mogą być również suplementy. Takie jak ashwaganda, kava kava (która 21 sierpnia przestała być na liście zakazanych substancji w Polsce i postaram się o niej niedługo coś napisać) czy inne podstawy suplementacji jak ZMA (magnez, cynk +B6), witmina D lub Omega 3. Nie piszę o przedtreningówkach, BCAA czy innych wynalazkach. Całkowita podstawa, którą łykam każdego dnia, żeby się wysypiać i nie odczuwać skutków ubocznych braku minerałów, witamin i innych składników potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania. Część z Was wie, że pracuje z Prozis, jednak zawsze popieram podstawy i to co działa. Najlepiej jeśli jest to stosowane od stuleci i jest naturalne. Wszystko to w Prozis znajdziecie (link po prawej stronie po kliknięciu w baner). Od najnowszych wynalazków radzę trzymać się z daleka 😉
Podsumowanie
Koniec końców, nie musisz stosować się do niczego co napisałem. Chodzi o to, aby nie starać się wrócić do tego, na co nie ma już możliwości, tylko opracować nową formułę. Trochę tak jak w związku. Każdy chciałby czuć to co było na początku. Jednak tego nie będzie się już czuło nigdy. Trzeba o tym zapomnieć, nie kombinować, nie zdradzać i nie szukać przygód tylko dojrzeć. Trzeba wejść w etap związku dojrzałego, w którym jest równie świetnie jak na początku.
Znajdź swoją formułę i cały czas bądź w formie, zamiast cały czas do niej wracać.
Jeśli interesuje Cię więcej na temat związków, relacji i miłości, zapraszam na mój drugi blog – odważnie.pl