Każdy crossfitowiec wie, że podczas treningu niejednokrotnie przydaję się aparat fotograficzny. Nie tylko do nagrywania naszych WOD, ale również do robienia zdjęć z treningu. Nie ma chyba nic lepszego niż dzielenie się z innymi naszymi zdjęciami jak leżymy wykończeni po treningu czy jak wykonujemy nasz nowy PR. Dodatkowo, każdy prędzej czy później będzie uczestniczył w jakiś zawodach lub imprezie crossfitowej, podczas której dobry aparat będzie jak znalazł. Jeśli dodamy do tego prowadzenia bloga, jak w moim przypadku, taki sprzęt staję się niezbędny.
Dlaczego aparat ekstremalny.
Posiadałem już w miarę dobry aparat, jednak do celów, których potrzebowałem zdecydowanie przydałoby się coś mocniejszego. Coś czym nie będę musiał się przejmować, coś co będe mógł rzucić do torby przed treningiem lub po, między mokre i spocone rzeczy, coś co nie będzie się bało magnezji, ani warunków atmosferycznych, bo trening na zewnątrz zdarza się nie rzadko. Po prostu coś czym nie będę musiał zawracać sobie głowy i będę mógł skupić się wyłącznie na treningu. Nie będę tutaj pisał o parametrach technicznych, bo fotograf ze mnie żaden. Nie znam się na tym, więc zostawię to fachowcom. Ja ocenię go pod względem użyteczności. Tak, potrzebowałem pancernego aparatu gotowego przetrwać wszystko.
Porównanie z innymi modelami.
Na rynku istnieję już kilka ciekawych pozycji. Zdecydowanie „Go Pro” jest jedną z mocniejszych i godnych rozważenia. Nie będę pisał, że długo nosiłem się z zamiarem i analizowałem wszystkie opcję. Tak naprawdę większość decyzji podejmuję szybko. Wybór jednak nie był tak trudny jak się wydaję. „Go Pro”, owszem, to świetny sprzęt, jednak w porównaniu z ceną i co za nią dostajemy, Nikon biję go na głowę. Za około 1000 zł dostajemy podstawową wersję „Go Pro”, która ma gorsze parametry techniczne niż niektóre nasze aparaty w telefonach komórkowych. Aparaty innych producentów, również wypadają słabo w porównaniu z Nikonem. Szczególnie jeśli chodzi o cenę.
Pełna specyfikacja producenta: NIKON AW100.
Cena.
Nikona AW100 można już kupić za 853 zł i to w salonie Sferis, gdzie, jeśli mieszkamy w większym mieście, możemy odebrać go osobiście. Niska cena bierze się przede wszystkim z tego, że właśnie wszedł teraz na rynek jego zastępca –Nikon AW110. W najnowszym modelu jedną z funkcji jest Wifi, co ułatwia nam dzielenie się zdjęciami. Warte zastanowienia jest jednak, czy chcemy dopłacać około 500 zł za kilka ulepszeń.
Nikon AW100 w Sferis: https://www.sferis.pl/produkt/72328-aparat-nikon-coolpix-aw100-moro.html
Wygląd.
Prostym było, że wybrałem wersję moro w której aparat wygląda bardzo dobrze i podkreśla jego cechy ( kozak ! ). Cała obudowa sprawia wrażenie solidnej. Przyciski rozmieszczone bardzo intuicyjnie, wygodnie się ich używa. Pięciokrotny zoom jest schowany w obudowie, przez co obiektyw nie wysuwa się i dodatkowo nie jest narażony na uszkodzenia. Już po pierwszym wrażeniu wiemy, że mamy do czynienia z solidnym sprzętem.
Zdjęcia.
Aparat, a szczególnie z tak dobrymi parametrami, robi bardzo ładne zdjęcia. Jedyne co mnie zaskoczyło to to, że potrafi zrobić bardzo dobre zdjęcia przy naprawdę słabym świetle. Nawet mój stary, kilkukrotnie większy i wypasiony aparat tego nie potrafił. Odpowiada za to jedna ze specyfikacji, ci co się znają wiedzą o co chodzi.
Filmowanie.
Nagrywanie w full HD to kolejny powód dla którego zdecydowałem się na ten model. W końcu WOD-y w wysokiej rozdzielczości na pewno ogląda się lepiej. Podczas filmowania można używać zoom, a co ważniejsze istnieje możliwość włączenia lampy co pozwoli na doświetlanie w ciemnym otoczeniu. Nagrywanie treningu z najciemniejszych miejsc nie sprawia z nim problemu.
Wstrząsoodporność.
Kolejna właściwość, która była decydująca. Idąc na trening i wrzucając aparat do torby, czy w czasie treningu gdy nie raz rzucałem go na ziemię oraz pomiędzy odważniki, nie chciałem się nim przejmować. Nie przejmowanie się aparatem to podstawa. Jeśli chce, wiem że mogę nim rzucić, nadepnąć na niego i po prostu na niego nie uważać. Podczas treningu chce się skupić na tym co robię, a nie na tym gdzie jest aparat i czy za chwilę coś się z nim nie stanie.
Kurzoodporność, a może magnezjoodporność ?
Producent nic nie pisze o tej właściwości. Jednak, postanowiłem ją sprawdzić. W najbardziej ekstremalny sposób. Kurz nie jest taki straszny, ale drobna magnezja to już co innego. Jest tak drobna, że lepi się do wszystkiego i wchodzi w najmniejsze szczeliny. Praktycznie na każdym treningu jej używamy więc brudne od niej łapy to codzienność. Wykonywanie nimi zdjęć również. Stwierdzam jedno, jest magnezjoodporny ! Jedynym problemem w przypadku robienia zdjęć w brudnych łapach od magnezji jest to, że na zdjęciu pojawią się drobne nieczystości. Oczywiście można to usunąć w PS ( dziękuje Dominika! ), jednak trzeba o tym pamiętać i robić zdjęcia przed jej użyciem albo poprosić o ich wykonanie kogoś, kto ma czyste dłonie.
Wodoszczelność.
Jeśli już wybrudzimy cały aparat magnezją, to przydałoby się go wyczyścić. Tutaj z pomocą przychodzi kolejna jego cecha. Bierzemy aparat pod wodę i bez większych skrupułów myjemy go pod nią. Ta właściwość przydaje się również wtedy, gdy chcemy wrzucić aparat do naszej torby w której oprócz spoconych rzeczy, mamy na przykład mokry ręcznik. Kolejna sytuacja w której nie musimy się nim przejmować. Trening na zewnątrz, w złych warunkach pogodowych ? Dzięki temu małemu spryciarzowi również on może zostać uwieczniony na zdjęciach. Pod wodą z niego nie korzystałem, ale gdy tylko będzie ku temu okazja, na pewno to uczynię.
Dodatkowe funkcje.
Nikon wyposażył ten model w kilka bardzo przydatnych i ciekawych funkcji. Po pierwsze GPS. Dzięki niemu aparat zapisze np. trasę naszej wycieczki i miejsca w których zrobiliśmy zdjęcia. W sumie bajer, ale bardzo fajny. Z bardziej przydatnych funkcji należy zwrócić uwagę na obsługę ruchem. Po wciśnięciu przycisku który zajmuję jeden cały bok, możemy za pomocą ruchów w dół, w górę i na boki wykonać wszystkie potrzebne czynności. Ma to zastosowanie pod wodą, w sytuacji gdy jesteśmy na stoku (aparat jest mrozoodporny do -10 stopni) i mamy na dłoniach grube rękawice narciarskie lub po prostu nie możemy z jakiś przyczyn użyć normalnych przycisków. Posiada on jeszcze wiele świetnych funkcji o których nie będę się rozpisywał, ponieważ możecie o nich przeczytać w profesjonalnych testach fotograficznych.
Podsumowanie.
Jeśli chodzi o test, to to by było na tyle. Nietypowy, zwięzły ale opisujący najważniejsze kwestie dla crossfitowca szukającego towarzysza na treningi. Z zakupu jestem bardzo zadowolony i w tej chwili nie widzę lepszego rozwiązania na rynku. Oczywiście, jeśli uprawiasz sporty ekstremalne i chcesz przymocować aparat do swojego kasku, na pewno dedykowany do tego sprzęt będzie lepszym rozwiązaniem, jednak pociąga to za sobą dodatkowe koszty. Zresztą na pewno istnieją rozwiązania do montowania tego typu aparatów. Już za tydzień planuję go zabrać na maraton (w futerale na ramię) i zrobić kilka zdjęć z trasy. Aparat jest bardzo lekki i poręczny tak więc zabranie go ze sobą na bieg nie stanowi problemu.
W miarę możliwości i w raz z waszymi pytaniami będę aktualizował wpis, tak aby znalazło się w nim wszystko czego potrzebujecie.